Dziś mamy bardzo ciepły dzień...choć wieje wiatr to
i tak buzia sama się uśmiecha
do promyczków słońca.
A ja czuję się już całkiem dobrze, siły mi wracają i uśmiech też.
Grypa mija...i to wielka ulga.
***
A rano już jak "skowronek" zasiadłam w pracowni
przy kawce i ciasteczku by działać.
Tak bardzo lubię ten czas,
kiedy jeszcze cały dom śpi a ja w ciszy sobie coś tworzę...
Przestawiam więc jedną z karteczek,
która powstała w moim ulubionym kolorze brązu...
***
***
Wczoraj, z racji mojego wolnego czasu chorobowego,
dzień spędziłam na porządkach
i ogarnięciu pokoju...a przy okazji strychu.
Zawsze kiedy jestem na strych, to jakoś wracają wspomnienia z dzieciństwa...
koń na biegunach, lalki...rysunki i szkolne zeszyty...misie...ach
nie mam sumienia tego wyrzucać...
bo to taka cząstka mnie...ale nie tylko.
Każdy stary strych to takie magiczne miejsce -jak dla mnie.
Pełne niesamowitego czaru i rodzinnych pamiątek.
Mój strych kryje ich bardzo mało.
Jednak rzeczy które pozostały po moich pradziadkach
są dla mnie bardzo cenne i ważne...
również ze względu na "tło" historyczne i sentymentalne.
Pradziadków znałam (ostatni pradziadek zm.w 2008 r)
więc tym bardziej to dla mnie ma znaczenie.
W mojej rodzinie wielu stryjów i krewnych
zajmuję się badaniem i pisaniem
o tradycji, historii i regionie...może i ja kiedyś
(na emeryturze) zajmę się
zgłębieniem tajemnicy swoich przodków.
***
***Cieplutko Was pozdrawiam:))