środa, 2 listopada 2011

Mikołajkowy prezent...

Dziś zapraszam Was na mały poczęstunek...
czyli "Mikołajkowy prezent"
***
Aby zgłosić się do zabawy trzeba spełnić kilka warunków:
*napisz w komentarzu wspomnienie ze swojego dzieciństwa
związane z Mikołajem
*zamieść info w pasku bocznym na swoim blogu o moim candy
***
Losowanie odbędzie się 6 grudnia,
a szczęśliwa osoba otrzyma ode mnie "Mikołakowy prezent"
Nagrodzę również osobę,
której wspomnienie mikołajkowe najbardziej mi się spodoba:)
***
**
Serdecznie zapraszam!

54 komentarze:

  1. moje wspomnienie jest wciąż przed moimi oczami, i wciąż pamiętam opowieści moich rodziców po latach.....kiedy nadchodził wieczór i trzeba było eis kłaść spać, ja wcisnęłam rękę pod poduszkę z nadzieją ze złapie Mikołaja na gorącym uczynku -miałyśmy z siostrą łóżko piętrowe-ona spała na górze, ja na dole....ku memu zdziwieniu rano, kiedy wstałam, siostra miała pod poduszka prezent....hmmmm..... a ja nie....rozpacz ogromna, przeszukałam wszędzie, po kołdrą...nawet spytałam się siostry, ze może przez pomyłkę prezent został u niej.....i nic.....w panice nawet pobiegłam do rodziców na skargę na Mikołaja....po jakimś czasie odkryłyśmy go wspólnie z moją siostrą -obok pod kocem.....nie mogłam wtedy zrozumieć, dlaczego Mikołaj zostawił go tam a nie pod poduszką....po wielu latach rodzice opowiedzieli mi jak to było....kiedy przyszli nocą, ja uporczywie nadal trzymałam rękę pod poduszką, wiec postanowili przyjść później ale to nic nie dało....moja ręka uporczywie tkwiła pod poduszką.....nie mogli za nic wcisnąć paczki, wiec przynieśli koc i obok łóżka położyli prezent pod kocem......no po usłyszeniu tego wszyscy się śmiali, a ja miałam dużo do powiedzenia rodzicom jak mogli rozwiązać ten problem....ale niedawno , miałam ten sam problem, ale już z moim synkiem.....paczka wylądowała na półce obok, a i on nie mógł zrozumieć dlaczego Mikołaja nie wcisnął jej pod poduszkę....pewnie i on za kilka lat będzie mi mówił jakie to były inne możliwości włożenia tej paczki pod poduszkę.....hehe....ciekawe co on będzie miał ze swoimi dziećmi:)....ojojojoj....ale się rozpisałam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. haa, najcudowniejszym wspomnieniem z dzieciństwa jest to, że udało mi się podejrzeć prawdziwego Świętego Mikołaja! Wierzcie, bądź nie, ale przez ułamek sekundy widziałam, jak kładł prezent pod choinką!

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie było tak: miałam 3,5 roku, to były mikołajki i tato musiał "wyjść po coś do piwnicy", za chwilę dzwonek do drzwi: "kto to może być?" No Mikołaaaaaj! Odśpiewałam piosenkę, powiedziałam wierszyk, dostałam prezent, grzecznie podziękowałam i Mikołaj poszedł "do innych dzieci". Po momencie wraca mój tata i ja oczywiście dalejże w opowieści, że był Mikołaj, że dał mi prezent itp. I pointa: "wies tatuś, ten Mikołaj miał takie same papucie jak ty..." :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim jedynym wspomnieniem z dzieciństwa jest mój tata który udając Mikołaja dzwonił dzwoneczkiem oznajmiając że czas na prezenty. Gdy po rozdaniu prezentów tato zniknął podbiegałam do okna wypatrując reniferów ciągnących sanie..

    OdpowiedzUsuń
  5. W dzieciństwie prawie każde święta spędzaliśmy u babci. Oczywiście cała zgraja kuzynostwa w podobnym wieku więc było nas wszędzie pełno, ale główna siedziba była na piętrze (parter zajmowali świętujący dorośli). Mikołaj zawsze dzwonił dzwonkiem do drzwi ale pomimo na prawdę szybkiego tempa zbiegania na dół nigdy nie udało nam się go spotkać... Zawsze zastawaliśmy prezenty już pod choinką a wszyscy dorośli grzecznie siedzieli przy stole ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzień 6 grudnia kojarzy mi się ze słodyczami w butach, które należało dzień wcześniej dokładnie wyczyścić i równiutko ułożyć w korytarzu. Tylko wtedy Mikołaj zostawiał paczkę z czekoladowym gwiazdorem i innymi łakociami. Wstawałam wcześnie rano, by przyłapać na gorącym uczynku hojnego Gościa, lecz nigdy mi się to nie udało.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja niestety nie mogę pochwalić się jak Wy wspominkami z dzieciństwa, bo ich po prostu nie mam. Ale Pamiętam doskonale dzień mikołajkowy kiedy to w nowym mieszkaniu włożyliśmy z mężem paczuszkę do otworu wentylacyjnego w kuchni. Misiek miał może ze 4 latka i wiedział, że Mikołaj wchodzi przez komin. Rano wszedł do kuchni i zobaczył w dziurze paczuszkę. Pobiegł do taty i poprosił żeby mu ją wyjął. Ale był pełen strachu, czy za tą paczuszką nie wyjdzie Mikołaj. Jeszcze przez kilka kolejnych dni wchodząc do kuchni, najpierw delikatnie zaglądał czy w dziurze nikogo nie ma i dopiero później wchodził. A ja dzięki mężowi i synkowi od kilku lat wiem co to są prawdziwe rodzinne Święta.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi się przypomina historia podobna do tej, którą opowiedziała Ewa, u mnie wujek wyszedł wyrzucić śmieci, w tym czasie dzwonek do drzwi a to Mikołaj. Zdziwiło mnie niezmiernie, ze był w butach wujka... :) Chyba zauważono moje zdziwienie, bo od tej pory co roku musiałyśmy z siostrą myć ręce po kolacji, i akurat w tym czasie Mikołaj przynosił prezenty :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja pamiętam jak u babci Mikołaj wyglądał zadziwiająco młodo, to był syn babcinej sąsiadki, wyjątkowo urokliwy, mmm jak marzenie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdy byłam mała miałyśmy zwyczaj z siostrami pisać listy do Mikołaja i w mikołajki zostawiałyśmy je na parapecie. Razem z listem zostawiałyśmy dla niego ciastka. Moja siostra stwierdziła jednak ze 4 ciastka to za dużo dla Mikołaja i zjadła swoje.
    Prezenty mikołajkowe to było coś drobnego, przeważnie książka i coś słodkiego lub pomarańcza (rarytas w latach 80), jakie zdziwienie było na twarzy mojej siostry gdy zamiast owocu dostała karteczkę... "zjadłaś moje ciasto, wiec dziękuję za pomarańczę. Mikołaj :)
    Opowiem jeszcze pewna scenkę która miała miejsce w ubiegłym roku. Moje córki niecierpliwie czekające na Mikołaja:
    Zuzia: Mikołaj, wyłaź z tego komina
    Asia: wylas sypko
    Z: bardzo cię prosimy, jesteśmy grzeczne
    A: baldzo
    Z: (wtyka głowę w kominek) słyszysz nas?
    A: (z mopem) dziubaj go, wypadnie
    Z: mówimy po dobroci wyłaź
    A: no dziubnij go
    Z: bo cie wyciągniemy
    A: no dziubnij go jus
    Z: dobra sam tego chciałeś, idę po mame i rozpalamy w kominku
    A: i das te prezenty cy nie?
    Z: no to podpalamy, tata prezenciki kupi

    OdpowiedzUsuń
  11. U mnie z Mikołjem to troszze dziwnie było bo nigdu go nie widziałam ale zawsze 6 grudnia tylko co otworzyłam oczy to podniosiałam poduszke a tam zawsze kryła sie jakas niespodzinka:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdy miałam 6 lat, 6 grudnia z moim 4-letnim bratem spałam u Dziadka, który przygotował w prezencie, który mieliśmy znaleźć rano chodzącego, grajacego mikołaja (to było coś - w tamtych czasach!). Mój wujek, wstając o 5 rano do pracy, niechcący potrącił tego mikołaja, który oczywiscie zaczął świecić, chodzić, grac i dzwonić dzwoneczkiem i tak się przestraszył, ze wpadł w dziurę pomiędzy swoim biurkiem a piecem kaflowym :D Do tej pory mam tego mikołaja i cały czas przypomina mi jedno z milszych wspomnień o moim Dziadku...

    OdpowiedzUsuń
  13. Jako dziecko długo wierzyłam w świetego mikołaja, ale u nas dziwnym trafem zawsze jak przynosił prezenty to wietrzył się pokój i drzwi dla dzieci były zamknięte;-) sprytnie

    OdpowiedzUsuń
  14. w mojej maleńkości zawsze pisałam list do MIKOŁAJA zostawiałam go na szafce obok ciasteczka lub czekolada - aby mu osłodzić życie w zamian za jakąś paczuszkę dla mnie..rano następnego dnia wstawałam prezent stał obok łózka listu nie było słodycze też zniknęły,,nigdy nie spotkałam Mikołaja na żywo.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jakie Wy macie wspaniałe wspomnienia MIKOŁAJOWE :)
    Ja odkąd sięgam pamięcią zawsze się MIKOŁAJA bardzo bałam. Jak już zbliżał się 6 grudnia byłam po prostu wystraszona na maxa. W głowie szukałam wszystkich swoich grzeszków i przewinień. Na ogół zawsze ich znalazłam mnóstwo i dopiero ogarniał mnie lęk co powie Św. MIKOŁAJ na to ,że byłam niegrzeczna. A teraz Wam na piszę dlaczego się go tak panicznie bałam. Otóż w latach 70- tych ,gdy byłam małą dziewczynką nie było w sklepie tyle przebrań do Św.Mikołajów co teraz. Więc mój tata lub starszy brat , gdy się przebierali to szybciej mieli uszyte jakieś czerwone szaty i pokombinowany cały strój. Ale maskę na twarz mieliśmy tak okropną od jakiegoś potwora. Przysłała ją ciocia z zagranicy a mój tata wpadł na pomysł ,że ja to taka niby spostrzegawcza jestem a w tej masce ( której nigdy luzem nie widziałam )go nie poznam. I wierzcie mi jak tylko sobie przypomnę tego mojego brzydkiego z twarzy MIKOŁAJA ,przechodzą mnie ciarki. Jak już byłam podlotkiem i robiłam porządek w piwnicy. Znalazłam brzydką i do granic wytrzymałości naciągniętą maskę mojego MIKOŁAJA. Jeszcze ktoś przez ramie mi rzekł nie wyrzucaj tej maski ona pewnie przyda się do Twoich dzieci. O, nie w żadnym wypadku.Prezenty moim dzieciom będzie przynosił Mikołaj z ludzką twarzą :) I tak było ... a maska wylądowała w ogniu i spłonęła. Dzisiaj żałuje ,że nie mam choć fotki. Bo bym wszystkim pokazała twarz mojego MIKOŁAJA :) Ale mimo ,że miał paskudną buzię ,to prezenty rozdawał super. Jak chyba wszystkie MIKOŁAJE :)

    OdpowiedzUsuń
  16. swojego wyczekiwania a raczej polowania na Mikołaja nie pamiętam... Ale pamiętam jak moi najmłodsi bracia (bliźniacy)będąc małymi dziećmi w Wigilijną noc kładli się spać na specjalnie przygotowanych przez siebie tylko na Tę noc posłaniach na podłodze pod choinką z latarkami pod poduszką. Te latarki miały im umożliwić podejrzenie Świętego Mikołaja, co oczywiście nigdy im się nie udało... Ale jakże zabawnie wyglądały ich przygotowania i plany przyłapania na gorącym uczynku rzeczonego Delikwenta hihiiihi:):):)

    OdpowiedzUsuń
  17. Do mnie Mikołaj przychodzil zawsze w nocy jak spałam, zawsze z bratem czatowalismy na niego ale nam sie przysypialo i jak sie budzilismy rano to juz prezent byl. Gdy mialam 15 lat to ja przebralam sie za Mikolaja dla mojego o 10 lat mlodszego brata, moja kolezanka wcielila sie w role diabla, pomalowala sobie twarz na czarno pasta do butow i wygladala przerazajaco. Brat byl troszke niegrzeczny w ciagu rok to chcielismy go troszke postraszyc. Jak zobaczyl diabla to tak sie wystraszyl, ze nawet nie chcial prezentu od mikolaja ale potem juz byl grzeczny :) Potem wcielalam sie w role aniolka i z Mikolajem i chodzilismy do dzieciakow z prezentami.

    OdpowiedzUsuń
  18. Moje Mikołaje były skromne,bo i lata trudne,więc skromne prezenty w postaci słodyczy miałam pod poduszką,ale za to ja w latach szkolnych byłam pomocnikiem św Mikołaja:)Grałam w przedstawieniu świątecznym dla dzieci"Pinokio"w teatrzyku w klubie,na prawdziwej scenie.Od grudnia do lutego co sobota i niedziela dwa spektakle,a potem pomagałam Mikołajowi i rozdawałam dzieciom paczki:))Kiedyś zakłady pracy organizowały Mikołajki dla dzieci swoich pracowników i to były właśnie takie czasy:)))Bieda piszczała,ale dzieci miały swoje święto:)))pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Ojej...to obudziłaś we mnie pewne wspomnienia.Pamiętam,że w przedpokoju,w półce nad szafą rodzice trzymali okropną maskę świętego Mikołaja.Była tak okropna i przerażająca,że nigdy,przenigdy do tej półki nie zajrzałam,do dziś nie wiem co rodzice tam trzymali :) Biedny tato kupił tą maskę aby sprawić mi i siostrze radośc,niestety kiedy wyszedł w tej masce przebrany jako święty Mikołaj,dostałam takiego ataku histerii,że nie chciałam patrzeć na żadne Mikołaje.Na szczęście z wiekiem zrozumiałam ,że to tylko wstrętna ,plastikowa maska a Mikołaje nie mają tak naprawdę wielkiego nosa i dziur w oczodołach zamiast oczu :D Ciekawa jestem,co się z tą maską stało??? :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Byłam w zerówce. Rodzice poszli ze mną na choinkę. Wszystkie dzieci super bawiły się tańczyły, spiewały piosenki dla Mikołaja i nagle on przyszedł do nas. Konsternacja! Bałam się bo do Mikołaja podchodziliśmy alfabetycznie [i tu moja zgroza całe życie nr 1.na liście w dzienniku] podchodzę, siadam na kolana mówię wierszyk który ćwiczyłam z mamą, odbieram prezent i biegnę do mamy oglądać paczkę. Wszystkie dzieci dostały prezenty i nikt nie wiedział skąd się wziął Mikołaj. Po kilku latach tata powiedział że to był on, ja go nie poznałam ale poznał go mój kolega, z którego rodzicami nasza rodzina się przyjaźniła. Podobno po rozdaniu paczek tata wyszedł na korytarz się przebrać i wtedy kolega [Łukasz] wymknął się z klasy i mówi do juz przebranego mojego taty:"wujek ja wiem że to byłeś ty, poznałem cię po swetrze, ale nie powiem bo sie poryczą wszyscy". A ja się bałam Mikołaja!

    OdpowiedzUsuń
  21. A ja mam wiele wspomnień związanych z Świętym Mikołajem,pochodzę z dużej rodziny ,moja babcia od strony taty miała ósemkę dzieci,a one miały też po kilkoro dzieci,tradycyjnie co roku na mikołajki wszyscy zjeżdżali w babcine progi i to tam właśnie przychodził mikołaj,pamiętam nasze zdenerwowanie kiedy "Święty" wchodził do pokoju,pełnego dzieci i dorosłych z ogromnym worem prezentów i nie rozdawał ich tak sobie,z każdą osobą rozmawiał przepytywał z pacierza ,prosił o powiedzenie wierszyka lub zaśpiewanie piosenki i każda osoba dostawała jakiś prezent nikt nie wychodził z pustymi rękami,takie spotkanie z Mikołajem trwało nieraz dwie-trzy godziny i mieliśmy wtedy niezłą zabawę.Jednak najbardziej zapamiętałam dzień kiedy uznano mnie już za"dorosłą"(a miałam wtedy chyba 12 lub 13 lat)i dopuszczono mnie do tzw:fabryki Mikołaja,pozwolono mi pakować pięknie prezenty i pomóc świętemu w przygotowaniach do wielkiego wejścia-wtedy dopiero dowiedziałam się ,że za Mikołaja robi przyjaciel rodziny(a zawsze obstawialiśmy kto jest za niego przebrany,bo przecież cała rodzinka siedziała w pokoju)i ten dzień właśnie wbrew pozorom zapamiętałam jako najwspanialsze mikołajkowe przeżycie,dla mnie było to niesamowite,magiczne przeżycie i pewnie dla tego do dzisiaj tak bardzo lubię obdarowywać innych prezentami,pozdrawiam i w kolejce cichutko staję-no i wzruszyłam się na samo wspomnienie tamtych dni.

    OdpowiedzUsuń
  22. Mikołaja jako takiego nie pamiętam - wspomnienia dotyczą raczej tradycyjnej żywej choinki z naturalnymi świeczkami w lichtarzykach, pod którą zawsze leżała góra prezentów. Mgliste wspomnienie dotyczy komina, przez który to rzekomo Mikołaj miał wchodzić. Zawsze się dziwiłam, jak taki gruby jegomość przeciska się przez wąski komin i na dodatek ma czyste ubranie. Ot, takie czary. Moje dzieci dość szybko przestały wierzyć w Mikołaja. Przejrzałam ich zdjęcia z przedszkola i na każdym z nich Mikołaj był po prostu paskudnie brzydki.

    OdpowiedzUsuń
  23. A ja szczerze powiedziawszy nie mam żadnych wspomnień związanych z Mikołajem... albo ich nie pamiętam... Wydaje mi się, że od zawsze wiedziałam, że rodzice podkładają prezenty, ale i tak zawsze czekałam na ten moment z niecierpliwością. W Mikołaja zawsze wcześniej kładłam się spać, ale oczywiście z emocji nie mogłam usnąć :) Rano oczywiście czekał prezent, najczęściej słodkości..

    OdpowiedzUsuń
  24. Do nas Mikołaj przychodzi na Ukrainie 19.12 i kładzie podarunki pod poduszkę, ale raz Mikołajowi coś się pomyliło i zostawił na oknie mój podarunek, a siostrze ( bliźniaczce) postawił pod poduszkę. Jak ja PŁAKAŁA,nawet nie słuchałam podpowiedzi gdzie poszukać, bo wierzyłam w Mikołaja bardzo mocno i on nie mógł postawić prezentów gdzie indziej niż pod poduszkę. Siostra się cieszy, a ja płacze i potem wszystko się wyjaśniło, ale ja do Mikołaja miałam straszny żal i wielkie podejrzanie ;)) To smutna historia,ale zazwyczaj czuję wielką radość kiedy coś znachodzę pod poduszką, nawet teraz, bo to jest bardzo miłe. Zresztą u nas nie było tradycji dawać prezentów na Wigilię i dla tego z Mikołaja wszyscy się bardzo cieszyliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  25. W mojej rodzinie nie ma zwyczaju obdarowywania się prezentami z okazji tzw. mikołajek, dopiero w Wigilię wszyscy cieszą się z podarków. Na kolację wigilijną zawsze chodziliśmy do dziadków - rodziców mojego ojca, mieszkających w sąsiednim domu. Drewniana, trochę skrzypiąca choinka, zapach smażonych ryb (nikt w rodzinie nie lubi karpia...).

    To była piękna, śnieżna zima. W którymś momencie mój ojciec powiedział, że musi iść na chwilę do naszego domu, dołożyć do pieca, żeby nie było zimno, gdy wrócimy z kolacji. Parę minut później do pokoju wszedł... MIKOŁAJ! Miałam może kilka lat, siostra o rok młodsza - trochę się przestraszyłyśmy. Wielki brzuch, jakaś okropna długa biała broda, a do tego w jednej ręce worek z prezentami, a w drugiej rózga! Co więcej, Mikołaj chciał, żeby za otrzymanie prezentu powiedzieć wierszyk albo zaśpiewać piosenkę! Byłam w szoku, zaczęłam płakać, nie chciałam zejść z kolan babci... W końcu jednak przekonała mnie, żebym spróbowała, bo na pewno prezent będzie cudowny. Przełamałam się, podeszłam do Mikołaja, zaczęłam coś dukać, gdy nagle zauważyłam... że Mikołaj ma taki sam sweter jak tata! Jak to? Przecież tata poszedł do domu dołożyć do pieca, prawda? Wyrecytowałam szybko jakieś wierszydło, zabrałam prezent (cudowną lalkę z blond loczkami i w niebieskiej sukience, dokładnie to pamiętam) i schowałam się za babcią.

    Mikołaj w końcu wyszedł, zostawił prezent dla ojca, a parę minut później - jak można się domyśleć - ojciec wrócił do pokoju. Próbowałam przekonać rodziców, że Mikołajem był tata, ale oni tak długo wmawiali mi, że swetry mogły być takie same, bo są takie czasu, że nie ma wyboru i ludzie noszą to samo, że chyba w końcu uwierzyłam... Tak czy siak, to chyba był ostatni raz, kiedy odwiedził nas Mikołaj, przynajmniej tylko tę jedną Wigilię pamiętam tak wyraźnie :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Moje wspomnienie dotyczy nocy wigilijnej. Miałam wtedy może 6-7 lat. Spędzaliśmy święta u moich Dziadków. Ja z bratem oczywiście nie mogliśmy doczekać się prezentów. Co chwilę zaglądaliśmy pod choinkę czy się tam czasem nie pojawiły ale.... niczego nie było. Kiedy skończyliśmy kolacje i zrobiło się małe zamieszanie przy sprzątaniu stołu usłyszeliśmy pukanie do drzwi ( wtedy nie zdawałam sobie sprawy że to dorośli mogą pukać a nie Mikołaj ), z zaciekawieniem ja i młodszy brat biegniemy do drzwi gdzie oczom i uszom naszym ukazuje się obrazek i głos naszego Dziadka. Dziadek z oporem zamyka drzwi jakby sie przepychał z kimś i głośnym głosem mówi: tu są niegrzeczne dzieci i one chyba nie mogą dostać prezentów! To było straszne :)!! Co ten dziadziuś wygaduje sobie myślałam. Płakać mi się chciało. Dziadziuś zamknął drzwi a my z bratem załamani wchodzimy do pokoju gdzie stoi choinka i nie możemy uwierzyć...bo Mikołajowi udało się jednak wrzucić, przez tą szczelinę w drzwiach, prezenty :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Zgłaszam się po prezencik od Ciebie...a moje wspomnienie Mikołaja z dzieciństwa ? No cóż są takie zwykłe,banalne,ale właśnie to utkwiło mi w pamięci..zapach piernikowego mikołaja,który obowiązkowo musiał się znaleźć w paczce pod poduszką.Taki prawdziwy Mikołaj,naoczny ,którego widziała (a potem rozpoznałam ) był moim sąsiadem :) ,przebranie miał bardzo dobre,przyznam trochę się go bałam,ale modlitwę Ojcze Nasz powiedziałam bezbłędnie :)) A ten mikołaj piernikowy..teraz już takich w sklepach nie ma...a ja w noc z 5 na 6 grudnia wciąż zaglądam pod poduszkę ;((

    OdpowiedzUsuń
  28. A moje wspomnienia z dzieciństwa niestety nie są tak kolorowe i piękne jak Wasze... W latach 80-tych i 90-tych moim rodzicom się nie przelewało (pewnie jak większości), więc i prezenty mikołajkowe były takie na ile było ich stać. Pamiętam jak pisałyśmy z siostrą listy do św. Mikołaja, kładłyśmy na oknie i następnego ranka rzeczywiście listów nie było =} I, że marzyłam o rowerze... którego nigdy nie dostałam. Ech! Za to były słodycze i owoce- cieszyłam się oczywiście, że Mikołaj o mnie nie zapomniał, ale gdzieś tam kręciła się łezka żalu ;} Nie mam pretensji do rodziców, bo rozumiem jakie to były czasy. Teraz to ja staję przed egzaminem, bo moja córeczka ma niespełna 2 latka i za niedługo to ona będzie pisała listy do św. Mikołaja, a ja będę się starała sprostać jej oczekiwaniom =}
    Pozdrawiam cieplutko i Dziękuję za fajny temat przewodni Twojego candy. Czasem miło jest powspominać i docenić to co się ma.
    http://moja-koniczynka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  29. Moje wspomnienie z dzieciństwa związane z Mikołajem: hmmm, to fajne wspomnienie bo to ja byłam Mikołajem,a właściwie Dziadkiem Mrozem, bo zamiast czerwonego płaszcza miałam niebieski z białym wyłogiem (takie czasy). Byłam już na tyle duża, że wiedziałam iż to nie Mikołaj przynosi prezenty, ale bardzo chciałam aby te Święta miały swoją magię-(czasami nadmiar wiedzy przeszkadza).I miały wszyscy byli bardzo uradowani tym hojnym Dziadkiem Mrozem i nikt nie dał po sobie poznać, że wie że to mała dziewczynka przebrała się za Mikołaja.
    Pozdrawiam
    mz

    OdpowiedzUsuń
  30. Witam!
    Niestety nie mam zbyt wyraźnych wspomnień związanych z Mikołajem. Jakoś tak wyszło, że rodzice nigdy nie opowiadali mi bajek związanych z Mikołajem. Natomiast pamietam, że moja starsza siostra próbowała zaszczepić mi wiarę w to, że jest prawdziwy, ale chyba nie spostrzegła sie, że ja już wtedy byłam za duża i wiedziałam, że to ona raz przebrała sie za niego. W sumie nie pamiętam rzebym kiedykolwiek wierzyła w św. Mikołaja. Wcale nie uważam bym miała przez to mniej udane dzieciństwo, poprostu nie było to takie modne jak teraz, kedy tak bardzo wszędzie dookoła widac amerykanizację. Św. Mikołaj był dla mnie postacią zbliżona do myszki Miki, poprostu wiedziałam, że jest wymyślony ku uciesze dzieci. Miło wspominam święta z dzieciństwa, ubieranie całą rodziną pachnącej choinki (uwielbiałam to). Od rana w dzień wigilii zawsze czekała na mnie i na siostrę wielka paka słodyczy, a wieczorem reszta prezentów. Cudowne chwile i wszyscy w ten dzień strali się byc dla siebie szczególnie mili i kochani. Dawało ta fajny impuls do tego by i caly rok się starać dla ukochanych osób.
    Takie oto mam wspomnienia. Na pewno nie różowe i przesłodzone, ale prawdziwe i moje.
    Ciesze się, że mogłam się nimi podzielić.
    Pozdrawiam i oczywiście zapisuję się do zabawy.
    Magdalena
    quitemaxwork@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  31. U mnie zawsze w Mikołajki musiały być wyczyszczone buty, wypucowane, nabłyszczone czekały na niespodziankę którą były przeważnie słodycze i jakiś mały upominek włożony w buty a większe prezenty u nas przynosi Gwiazdor jak byłam mała to nie zapomnę do końca życia jak "Gwiazdor" którym później okazał się nasz sąsiad przyniósł piękny piętrowy domek dla lalek taki o jakim zawsze marzyłam :-) jak się okazało własnoręcznie zrobiony przez mojego tatę
    pozdrawiam cieplutko i zapisuję się oczywiście do zabawy
    banerek na moim blogu :-)

    OdpowiedzUsuń
  32. Przeczytałam wszystkie komentarze i nieźle się ubawiłam fajne wspomnienia mają dziewczyny:))) Ja z mikołajem nie mam żadnych wspomnień od zawsze wiedziałam, ze Mikołaj to człowiek w przebraniu, jeśli chodzi o święta to przychodził do mnie aniołek, który wlatywał przez otwarte okno w czasie kiedy ja szłam umyć ręce po kolacji :))) Najmilsze wspomnienia to te związane z zajączkiem, z racji tego że mieszkaliśmy i mieszkamy nadal w domku to po śniadaniu Wielkanocnym rodzice kazali mi iść szukać koszyczka z prezentami, które zostawił zajączek pod choinką przebiegając przez nasz ogródek. Teraz synuś chodzi i szuka prezencików pod choinkami, on ma o tyle lepiej, że zajączek biegnie przez nasz ogródek do dziadków:))) a że w tym roku zajączek był hojny to dla nas z mężem też zostawił prezencik :))) Wracając do Mikołaja to synuś listy już napisał i wrzucił do naszej skrzynki i dziadkowej teraz muszę pomyśleć jak ten Mikołaj ma mu te prezenty dać??? ale Ty kochana też się spodziewaj Mikołaja :))))

    OdpowiedzUsuń
  33. A ja Pieninko przyznam się po cichutku, że święcie wierzyłam w Mikołaja. Chyba trwało to nawet dość długo, bo aż do wymarzonych łyżew, które niestety ale odkryłam w domku, przed Świętami. Tak to jest z dziećmi :) Za to mam te łyżwy do dziś. To mój ukochany prezent. Wiem ile trudu kosztował rodziców.

    OdpowiedzUsuń
  34. lat temu naście,kiedy byliśmy z bratem mali, kładliśmy wieczorem listy do św.Mikołaja na zewnętrznym parapecie okna w korytarzu. Mikołaj jednak nigdy nam się nie pokazał,za to zostawiał paki z prezentami,po które rano zbiegaliśmy. pewnego razu kilkuletni brat przekopał cały prezent i z wielkim oburzeniem, złością i łzami w oczach wykrzyczał "ooo nie, znowu sweter!!!!!" bo Mikołaj miał w zwyczaju przynosić nam praktyczne prezenty,a Aniołek pod choinkę zabawki :) pamiątką z tych Mikołajek są zdjęcia w naszych paszportach właśnie w tych swetrach - z sarenką Bambi :D :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Ja też wierzyłam w Mikołaja i to dość długo! Ale w ogóle nie pamiętam jak to się stało, że przestałam w niego wierzyć. Przyszło to jakoś naturalnie, bez bólu... A jedno z moich pierwszych wspomnień, to spotkanie z Mikołajem u mamy w pracy na balu gwiazdkowym. Kazali mi usiąść na jego kolanach a ja wpadłam w panikę :) Nawet mam gdzieś zdjęcie ze strachem wypisanym na twarzy i przytulającą się do mamy zamiast Mikołaja :)

    OdpowiedzUsuń
  36. łzy misię kręcą w oczach jak to wszystko czytam :) troche radości trochę smutku.. dziewczyny to są cudowne wspomnienia :)
    moje jest raczej opowiadane niż pamiętane przezemnie.
    miałam 4lata i jak każda córeczka ulubienica tatusia i to z wielką wzajemnością :) tatuś był moim oczkiem w głowie.
    jak w świeta przyszedł mikołaj (a tatuś akurat musiał gdzieś wyjść) to po bożemu odebrałam z rodzeństwem prezenty pośpiewaliśmy pogadaliśmy a ten cham Mikołaj nagle chce wyjść.
    okazało się że ze mną tak łatwo nie poszło:
    zaczełam płakać i krzyczeć że Mikołaja musi zobaczyć tata, że zaraz wróci i Mikołaj ma czekać na niego. uwiesiłam się nodze i nie wypuściłam :p
    na tatusia czekaliśmy dopóki nie zasnełam.
    Rano byłam zła na tate że ja dobra córka chciałam mu pokazać Mikołaja a on tak długo nie przychodził.. Po 2latach (co już pamietam)
    tata został Mikołajem w przedszkolu. Poznałam go odrazu ale nie mówiłam nic. gdy przyszła pora
    na moj prezent siedząc tacie na kolanach powiedziałam mu:
    Ty jesteś lepszym Mikołajem niż ten prawdziwy,
    ale ja byłam nieposkromionym dzieckiem..
    w sumie zostało mi do dzis ;)

    OdpowiedzUsuń
  37. Mikołaj... kto go nie pamięta? ja najbardziej pamiętam zapach pomarańczy z mikołajkowych paczek, o które dawniej było tak trudno... pamiętam radość towarzyszącą rozpakowywaniu każdej drobnej rzeczy. Niesamowity japoński pamiętnik, który dostałam w podtawówce, zmieścił wiele wpisów koleżanek i kolegów i wszyscy mi go zazdrościli, bo był naprawdę wyjątkowy... tak naprawdę w tym obdarowywaniu nie chodzi o wielkie rzeczy, chodzi o serce które z prezentem jest dawane.

    OdpowiedzUsuń
  38. Oj ależ się naczytałam świetnych historii świątecznych;) Ja raczej nie miałam, aż takich przygód:):) U mnie to zwykle bywało tak, że ktoś zawsze zostawiał paczki z prezentami pod domem (do dzisiaj nie wiem dokładnie kto, rodzice nie chcą powiedzieć, ale podejrzewam sąsiada;):) i szybko uciekał, raz udało mi się go przyłapać jak dziwnym trafem wchodził do domu obok:D;)

    Na candy oczywiście się zapisuję i życzę miłego dnia;)

    OdpowiedzUsuń
  39. Moja najbardziej zapamiętana przygoda miała miejsce, gdy miałam 5 lat. Byłam u babci na pomorzu (gdzie kierownikowała w przedszkolu). Był bal mikołajkowy (ja w stroju śnieżynki), i oczywiście Mikołaj. Srogi, długobrody i bardzo wymagający - trzeba było powiedzieć wierszyk lub zaśpiewać piosenkę. Oczywiście byłam bardzo przejęta i starałam się najlepiej wywiązać z zadania. Naturalnie dostałam wielką paczkę! I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wynalazek fotografii:). Wszystko zostało uwiecznione na zdjęciach, w tym grupowym. Minęło kilka lat, przez które często oglądałam te pamiątki i pewnego dnia coś mnie zaniepokoiło. Przyglądając się Mikołajowi wreszcie zauważyłam, że ma dziwną minę, zerka filuternie znad okularów i jest OKROPNIE podobny do mojego stryja.......
    I wtedy czar prysł, zrozumiałam, że zostałam oszukana. W efekcie długo miałam do wujka i innych żal... I tak zostałam odarta ze złudzeń...Z pewnością cała ta historia była dla mnie wielkim przeżyciem!
    Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo chętnie staję w kolejce po słodkości:).

    OdpowiedzUsuń
  40. Pamiętam "mojego Mikołaja", był gdzieś w maju... tato kostium wierzył nie wiedzieć czemu... Dla żartu przebrał się w niego w czasie, gdy wysłał mnie do sklepu po coś...
    Wracałam sobie spokojniutko, powolutku, wdrapywałam się na trzecie piętro... weszłam na podest A TAM MIKOŁAJ STOI I MÓWI "A CÓŻ TO DZIECIĘ TAK DŁUGO CIĘ NIE BYŁO?"
    a ja na to: ŁAAAAAAAAAAAAAAAA A CÓŻ TO, A KTÓŻ TO!!!!! I żeby mama "temu mikołaju" zza ramienia nie wyjrzała byłabym ze schodów sfrunęła...
    Tak oto wspominam "Mikołaja"...

    OdpowiedzUsuń
  41. Ja pamiętam jak raz za Mikołaja przebrała się nam mama. Ja ją od razu poznałam, a siostra nie. Chociaż teraz mówi, że niby też ale ja w to nie wierzę hihi.

    Mamie dopiero po latach się przyznałam, że ją poznałam. A prezentami cieszę się do dziś choć 30 już na karku :).

    Nie mówiąc już o tym, że się o nie dopominam, bo przecież jestem dzieckiem do póki żyją moi rodzice :).

    OdpowiedzUsuń
  42. U nas zawsze się mówiło, że prezenty będą, jeśli dzieci były grzeczne w ciągu roku, bo jeśli nie były - to będzie rózga. Święta zawsze spędzaliśmy całą rodziną u dziadków (dziadek się przebierał za Mikołaja i dzwonkiem obwieszczał swoje 'przybycie'). Mieliśmy wtedy z bratem po kilka lat...jak co roku z niecierpliwością czekaliśmy na dźwięk dzwonka obwieszczający przybycie Mikołaja. Jednak tego roku, gdy tylko zabrzęczał dzwonek, mój brat uciekł z płaczem do drugiego pokoju. Przyszedł Mikołaj...woła Pawła...cisza. Mama zawołała...nic. Zaniepokojeni poszliśmy do pokoju obok, aby przekonać się, że Pawła nigdzie nie ma. Biedak wiedział, że nie był najgrzeczniejszym chłopcem i tak się przestraszył rózgi na dupę, że schował się do wersalki! Siedział cichutko jak pod miotłą, aby Mikołaj go nie znalazł :)
    Pozdrawiam wszystkich cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  43. A MÓJ MIKOŁAJ PRZYNIÓSŁ MI ROWER
    PAMIĘTAM JAK TATA GO PRZYNIÓSŁ W WIELKIM WORKU I POWIEDZIAŁ ŻE TO OD MIKOŁAJA
    RADOŚĆ BYŁA WIELKA NA CHWILE BO MÓJ PIERWSZY KURS WYKONAŁAM WPROST DO WIADRA MLEKA PO CZYM SIĘ ROZLAŁO PO CAŁYM DOMU I BYŁ PŁACZ TYLE PAMIĘTAM...
    POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  44. Może mam śmieszne wspomnienie, ale pamiętam jak w dzieciństwie już wycziłam, że "prawdziwego Mikołaja nie ma" (gdy zostawiane na parapecie listy mimo znikania nie odnosiły skutku i dostawałam zupełnie coś innego - wtedy zaczęłam podejrzewać i z bratem w końcu zobaczylismy jak rodzice kładą paczki pod choinką) i że to rodzice dają prezenty = tłumaczyli mi, że Mikołaj jest baaardzo zajęty i zazwyczaj prosi rodziców o kupienie prezentów i podłożenie pod choinkę - dałam się wtedy mniej więcej przekonać. Jakiś czas przed wigilią kupiłyśmy z mamą na mieście zestaw "łazienka" dla lalki Barbie - cieżko było coś takiego dostać. Nawet prawdziwa woda się spuszczała :) I ja taka dumna z mamą dyskutowałam, trzymając pieczołowicie torbę z nowym zakupem, że "Ale Mikołaj się zdziwi, że mam taki super prezent! Normalnie będzie zazdrosny! Zobaczysz mamo! Będzie musiał Wam podziękować, no zobaczysz !" :) :) :) Do dzisiaj to pamiętam i na samą myśl uśmiecham.... :)

    A na candy się oczywiście zapisuję :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Według opowieści Rodziców tuż przed moimi 3 urodzinami, w rolę Mikołaja wcielił się brat Mamy. Gdy wszedł do pokoju z workiem pełnym prezentów, podbiegłam do niego, pociągnęłam za płaszcz i oskarżyłam o morderstwo, co podobno brzmiało mniej więcej tak: "Ti fstrętni wujku! Oddawaj Mikolaja moldercio! ;)

    Oczywiście staję grzecznie w kolejce chętnych na mikołajkowy prezent i ciepło pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  46. Bardzo chętnie przyłączę się do kolejki :)

    Jak miałam 5 latek mama postanowiła zorganizować sąsiada do udawania Mikołaja.
    I tak wieczorkiem siedzą wszyscy w domku i nagle rozlega się pukanie do drzwi.......a zapomniałam zaznaczyć że tata był w pracy i siedziałam tylko z mamą i dziadkami.......mama zawołała do mnie żebym poszła otworzyć drzwi. Wiedziała że na progu stał przebrany sąsiad. Ja z kolei myślałam że to tatuś :) podeszłam pod drzwi i z powagą zapytałam "kto tam?" a sąsiad odpowiedział "Święty Mikołaj" a ja na to jeszcze poważniej......"Obcym nie otwieram"....
    Ale po interwencji mamy jednak Mikołaj został wpuszczony do domu.

    OdpowiedzUsuń
  47. to i ja się zgłoszę.
    tworzycha.blox.pl

    Ja pamietam najfajniejszy mikołajowy prezent. Dziergany czerwony pulowerek, który mam do tej pory. Wczesniej był długi i duży a teraz jest w sam raz :) Mikołaj dostarczył mi go pod poduszkę 12 lat temu (jak to szybko zleciało). I był to wymarzony i wymarudzony prezent.

    OdpowiedzUsuń
  48. Mikołaj (6.12)i zajączek (Wielkanoc), gdy ja byłam dzieckiem prezentów nie przynosili.Za to w Wigilię przychodził Gwiazdor, ale zawsze się tak zdarzało,że zanim do nas na wieś przyjechał, już była pora spania, nie było zmiłuj;-)
    Prezenty rozpakowywane były dopiero rano;-)
    Zawsze była książka, no i coś do tego. Zabawek mieliśmy mnóstwo. Ciotka mieszkająca w RFN, zawsze przysyłała nam takie, jakich inne dzieci nie miały.
    Na losowanie oczywiście tez się zgłaszam!

    OdpowiedzUsuń
  49. Zapisuję się po niespodziankę :)
    A co do wspomnienie to pamiętam jak Rodzice powiedzieli mi o tym,że Św. Mikołaj nie istnieje :( Płakałam całymi dniami :( Wtedy pierwszy raz obraziłam się na Rodziców ;-)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  50. Witam
    Ustawiam się w kolejce.
    A co do św. Mikołaja, to nie przypominam sobie abym kiedykolwiek w niego wierzyła i w ogóle nie czuję, żebym coś w związku z tym straciła, zawsze wiedziałam, że za prezenty odpowiedzialni są rodzice i za to bardzo byłam im wdzięczna, bo wiedziałam jak bardzo mnie kochają i jak się starają podarować mi to co sobie wymarzyłam .
    Myślę także, że dzisiaj niepotrzebnie wmawia się te "bajeczki" o Mikołaju dzieciom. Myślę także, że współcześni rodzice po pierwsze ulegają modzie na św. Mikołaja, a po drugie opowiadają o nim chyba bardziej dla siebie, aby poczuć jakimi są "wspaniałymi" rodzicami, bo uważam, że dzieciom to przynosi niewiele korzyści. Tym bardziej, że prędzej czy później i tak spotyka ich rozczarowanie, gdy dowiadują się o jego nieistnieniu. A to może być dla niejednego dziecka dotkliwą traumą.
    Pozdrawiam.
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  51. Mikołaja pamiętam z przedszkola - w jednym roku był wstrętny, a odpadającym nosem. Ale jako dziecko, ganiające w dziurawych kapciach, bo przecież w latach 80-tych wiele rzeczy brakowało, cieszyłam się z jego wizyty i upominku - koniecznie z pomarańczą ;)

    Najśmieszniejsza historia była podczas świąt w gronie rodziny. Za mikołaja "robił" mój kuzyn - zaledwie 7 lat starszy ode mnie. Wówczas nastolatek - chciał troszkę pognębić nas dzieciaki. Przebrał się w szlafrok (;)) mojego wujka, dokleił brodę z waty i przyszedł. Światła były zgaszone, tylko lampki choinkowe się świeciły. Ja z bratem zestresowani, wszyscy wokół podśmiechiwali się.
    A ten cwaniak - zaczął nas o jakieś moglitwy wypytywać, kazał odmawiać pacieże - mając przy tym niezły ubaw.
    Został ukarany, bo schodząc po schodach o mały włos a straciłby zęby. Nadepnął na pasek od szlafroka i poleciał w dól po tych schodach, robiąc taki hałas, że aż sąsiedzi wyszli zobaczyć co się stało.
    Potem obolały, ale już przebrany kuzyn wrócił dokończyć kolację :)

    OdpowiedzUsuń
  52. U mnie Mikołaj zawsze przychodził "w nocy", kiedy spałyśmy z siostrą. Kiedy już wiedziałyśmy, że to sprawka rodziców czekałyśmy udając, że śpimy aż rodzice podłożą prezenty zanim sami pójdą spać. Potem czekałyśmy aż rodzice zasną (albo zaczną udawać, że śpią) i wyskakiwałyśmy z łóżek. No kto by wytrzymał do rana... :)

    Mikołajowe "oszustwa" to dla mnie bardzo miły zwyczaj. Każdy pretekst do podarowania innym bezinteresownie trochę radości jest dobry i godny uwagi, szczególnie w dzisiejszym świecie, który pędzi nie wiadomo gdzie i po co. Najważniejsze, że ktoś się cieszy, nie musi przecież wiedzieć kto naprawdę za tym stoi. Mój synek jeszcze wierzy w Mikołaja, ale wie też, że Mikołajem może być każdy, bo najważniejsze to umieć się dzielić i sprawiać innym radość, nawet drobiazgami :)

    OdpowiedzUsuń
  53. Dłuuuuugo zastanawiałam się co napisać o Mikołaju z mojego dzieciństwa.... Pamiętam,że zawsze czekałam na tę noc, szybko kładłam się spać i nie mogłam doczekać się ranka:) Pamiętam paczkę od moich Dziadków( u których św. Mikołaj zostawił paczkę), w której była piżamka w paski i całe pudło orzechów włoskich....ależ to była radość... Dziś, w dobie pełnych półek, nie wiem czy byłoby dziecko, które taka paczka by ucieszyła:)Nas cieszyło wtedy wszystko( i to zostało mi do dzisiaj:)Pozdrawiam Cie serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  54. Moje wspomnienie nie dotyczy Mikołaja, ale Gwiazdora :)

    Miałam może z 4 latka. Czekałam z niecierpliwością na prezenty pod choinką, bo wiedziałam, że jeszcze tego wieczoru mają się pojawić. W końcu mama postanowiła zaciągnąć mnie do wieczornej kąpieli, ale ja obawiałam się, że wtedy nie przyczaję skradającego się Gwiazdora. Niestety uległam prośbom i potuptałam żwawo do łazienki licząc na to, że Gwiazdor nie postanowi zrobić mi psikusa i odwiedzić nas właśnie wtedy, gdy mnie nie będzie.
    Podczas kąpieli usłyszałam dźwięk dzwoneczka - i wszystko jasne! Pojawiły się prezenty, a ja zostałam wykiwana. Zanim zdążyłam wygramolić się z wanny, nasz darczyńca się zwinął. Jakimś cudem ani tato, ani starszy brat go nie widzieli. Wtedy wydawało mi się to strasznie podejrzane... Dopiero za jakiś czas zrozumiałam, jak to było możliwe :D

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń